Nienaturalny zgon Przemysła II w wyniku nieudanej próby porwania był przedmiotem zainteresowania kilku historyków. Okolicznościami zgonu ostatniego wielkopolskiego Piasta dokładniej zajmowali się: Karol Górski, Kazimierz Jasiński, Zygmunt Boras, Bronisław Nowacki, Edward Rymar. Ważne dla dziejów śmierci Przemysła II są też prace Władysława Karasiewicza oraz Jana Pakulskiego, ze względu na rolę Nałęczów i Zarembów.
Święta Bożego Narodzenia 1295 roku król spędził w Gnieźnie, tam też spotkał się z Władysławem Łokietkiem. O czym wówczas rozmawiano, nie wiadomo. Można tylko przypuszczać, że zastanawiano się nad możliwościami odzyskania Małopolski lub usunięcia zagrożenia brandenburskiego. Rozmowami tymi mogli w każdym razie poczuć się zagrożeni Brandenburczycy z linii joannickiej, którzy i tak z niepokojem obserwowali objęcie Pomorza Gdańskiego przez Przemysła (po Mściwoju II) i koronację królewską. Cel, jaki przyświecał Przemysłowi II, był oczywisty dla wszystkich – zjednoczenie Polski – i wiadomo było, że wcześniej czy później król upomni się o ziemie zagrabione przez margrabiów w Wielkopolsce.
Po 25 stycznia 1296 roku król opuścił swoją stolicę, by na pewno 3 lutego znaleźć się w Pyzdrach. Ostatnie dni karnawału (od czwartego do siódmego lutego), czyli zapusty, Przemysł postanowił spędzić w w nieobwarowanym Rogoźnie nad Wełną.
Wyjeżdżając z Pyzdr, król z pewnością nie przypuszczał, że w odległej o około 30 kilometrów brandenburskiej Brzezinie przebywają dwaj bracia, Otto IV ze Strzałą i Konrad, a także synowie tego ostatniego, Otto VII, Jan IV i zapewne także najmłodszy Waldemar. Zostali oni dokładnie poinformowani przez zdrajców z otoczenia Przemysła II o planach władcy Wielkopolski na najbliższe dni.
Tymczasem król bawił się w najlepsze przy zwyczajowych turniejach i ucztach. Czujność straży mającej czuwać nad bezpieczeństwem władcy była coraz słabsza, tym bardziej że zapewne 8 lutego miano wracać do innych zajęć. Tego dnia bowiem rozpoczynał się liturgiczny czterdziestodniowy okres Wielkiego Postu i przed wyruszeniem w dalszą drogę chciano odpocząć.
O tym, że planem margrabiów było porwanie wielkopolskiego Piasta, świadczy cały szereg źródeł z Rocznikiem małopolskim na czele. W ten sposób zapewne chcieli oni uzyskać rezygnację Przemysła z Pomorza Gdańskiego i planów zjednoczenia Polski. Oddział składał się prawdopodobnie z kilkudziesięciu ludzi, gdyż dokonanie porwania na wrogim terytorium wymagało odpowiedniego zabezpieczenia. Bezpośrednie dowództwo nad tym oddziałem powierzono wymienionemu przez Rocznik kołbacki Jakubowi, który został zidentyfikowany przez Edwarda Rymara jako Jakub Guntersberg.
Nie był wymagany osobisty udział margrabiów, co można wyczytać z Rocznika kapituły poznańskiej i kronik Jana Długosza. Co więcej, taki udział przedstawicieli linii joannickiej byłby co najmniej dziwny, gdyż nie ryzykowaliby oni życia, nie mając pewności sukcesu. W każdym razie kilkudziesięcioosobowy oddział wyruszył wieczorem 7 lutego, najpewniej po zachodzie słońca, by najkrótszą drogą przez skutą lodem Noteć dotrzeć do miejsca, w którym przebywał Przemysł. Jak to ustalił Karol Górski, słońce 7 lutego (czy też właściwie 30 stycznia, jeżeli uwzględnimy późniejszą reformę kalendarza) zachodziło o 16:48, wschód słońca miał nastąpić o 7:38, co dawało czternaście godzin, które wystarczały na dotarcie porywaczy do celu wyprawy.
Atak nastąpił wczesnym rankiem, w Środę Popielcową 8 lutego, kiedy straż przyboczna króla pogrążona była w głębokim śnie. Pomimo tego zdołano zorganizować obronę pod osobistym przewodnictwem Przemysła. Napastników było zbyt wielu, by ich pokonać. Podstawowym celem ludzi Jakuba Guntersberga było ujęcie żywcem polskiego monarchy – udało im się to dopiero wtedy, gdy król, pokryty licznymi ranami, osunął się na ziemię. Brandenburczycy posadzili ciężko rannego na konia, by uciekać w kierunku granicy ze Śląskiem (była to najpewniej próba zmylenia pogoni). Wkrótce porywacze zdali sobie sprawę, że nie są w stanie dowieźć żywego króla do celu, a jeniec tylko opóźnia ich ucieczkę. Padł wtedy rozkaz zamordowania porwanego, wydany przez dowódcę oddziału, Jakuba, być może wykonany przez niego osobiście. Późna, ale dość prawdopodobna, tradycja podaje, że stało się to najpewniej 6,5 km na południowy wschód od Rogoźna we wsi Sierniki. Ciało królewskie porzucono na drodze, gdzie znaleźli je rycerze biorący udział w pościgu. Miejsce znalezienia ciała, czyli zarazem miejsce dobicia (porąbania) rannego króla w tradycji określane jest nazwą Porąblic. Zabójcy nigdy nie zostali złapani.
Istnieje wiele przekonywających dowodów na udział Brandenburczyków w morderstwie. Należy zgodzić się z Kazimierzem Jasińskim, że przeprowadzenie tak sprawnej akcji nie było możliwe bez uczestnictwa w niej osób z otoczenia Przemysła II. Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy zdrady dopuściły się, obwiniane przez część źródeł, rody Nałęczów i Zarembów. Bardziej podejrzani są Zarembowie, o których winie pisze Rocznik małopolski. Dodatkowo obciąża ich udział w buncie w 1284 roku, który z pewnością spowodował pogorszenie ich stosunków z Przemysłem II. Tego samego nie da się powiedzieć o Nałęczach i gdyby nie informacje Rocznika świętokrzyskiego nowego i Długosza, z pewnością dzisiejsi historycy pisaliby o przyjaznych stosunkach łączących Przemysła II nie tylko z Grzymałami i Łodziami, ale także z Nałęczami.
Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Przemys%C5%82_II
Orzeł Piastowski na rewersie pieczęci majestatycznej Przemysła II z 1295